Myślogrzybnia

Podwinąwszy rękawy i zmarszczywszy brwi, położyła swe dłonie na klawiaturze. Przeczytała już tyle książek, obejrzała tyle filmów i seriali, przeżyła już tyle lat, że czas najwyższy nadszedł, by z tych strzępków osiadłych na dnie pamięci stworzyć zupełnie nowy gobelin, nową jakość, nową oderwaną od wszystkiego, a jednocześnie ze wszystkim spójną całość. 

Lecz cóż to? Przyszła autorka zamyśla się, odpływa. Już wątpi w ten jeszcze niepowstały utwór? Wątpi w jego świeżość, bogactwo i wartość zarówno estetyczną jak i dydaktyczną? Wszystko już było. Czy aby na pewno? Wydaje się, że absolutnie wszystko. I na wszystkie możliwe sposoby już było. Całe doświadczenie człowieka wsiąkało w papier i inne materie od stuleci. Małymi opowiastkami, refleksyjnymi wierszami, myślami zamkniętymi w narracje skapywało i wsiąkało. A potem było wyduszane, wyławiane, odtwarzane, przerabiane, ponownie poddawane refleksji, komentowane lub tylko powielane po to tylko, by na powrót wsiąknąć w inny papier czy materię. Niczym nawóz dla nowych myśli, które rodzą się na podłożu swych poprzedniczek. Myśli, marzenia niby strzępki grzybni przerastają wszystkie wymiary. Są jednocześnie w wielu miejscach przetłumaczone na wiele języków. Przerastają czas we wszystkich możliwych kierunkach. Tu i ówdzie, teraz i kiedyś wyłaniają się ponad uśpioną powierzchnię w postaci dzieł lub pomniejszych utworów. Owoce te mogą równie dobrze być pokarmem jak i trucizną. Prawdą i kłamstwem ujętymi w dowolną formę. Najczęściej są to owoce znane. Już gdzieś się widziało podobne, już zna się dobrze lub tylko trochę ich smak. I tylko czasem, bardzo rzadko zdarza się wyrosły z myślogrzybni owoc nieznany dotąd. Dzieło-zagadka. Powiew nowości. Wtedy najcześciej zaczyna się nowa epoka. A potem wtórność, powrót i zataczanie koła. Cykle. Wszystko zamknięte jest w cykle. I tylko czasem na chwilę i nielicznym udaje się opuścić któryś z cykli. Zajrzeć, zerknąć poza to, co znane, powtarzalne. Doznać olśnienia, zyskać nową perspektywę, popatrzeć z góry. „Kto mi dał skrzydła, kto mnie odział w pióry?” zapyta wówczas poeta w chwili autozachwytu. A inny, w innym czasie, lecz w podobnej chwili uniesienia zakrzyknie: „Młodości, orla twych lotów potęga, jako piorun twoje ramię!” A potem wtórność. Albo dyskusja z tym, co było i próby rozliczania. Myślogrzybnia pulsuje pod powierzchnią. Z tego na wpół żywego, na wpół umarłego marazmu, z tych śluzów i wydzielin mózgowych za chwilę wyłoni się traktat filozoficzny albo sonet, powieść lub nowelka niewielka, acz znacząca, nieduży esej lub przypowieść. Z bólu po utraconej czy niedosięgłej miłości powstanie znów jakiś Werter lub Wokulski. Ktoś potem spojrzy, oceni i wyda pochlebną lub miażdżącą dziełko i autora recenzję. Ktoś inny być może stwierdzi, że można by sprzedać ten owoc cierpki, a nuż znajdą się amatorzy skłonni zapłacić za taki właśnie smak. Bo wszystko, co ponad tę myślogrzybnię wyrośnie, skazane jest na gusta i guściki czytelników. Posiadacze gustu nie muszą odnajdywać w utworze siebie. Guścikom zaś w smak jest rzecz znana i dająca się odnaleźć w bliskim doświadczeniu. Słodkie dziełka są smaczne, ale ciężkostrawne i w końcu pogrążą tego, który się nimi karmi, w ociężałości umysłowej. A potem następuje śmierć intelektu na skutek umysłowego lenistwa.  Anuszka już rozlała olej… 

I wtedy do pokoju wchodzi najstarszy syn w okularach przemysłowych, które ograniczają światło niebieskie. Po nim pojawia się mąż w słuchawkach, które blokują absolutnie wszystkie dźwięki z otoczenia. Autorka leży na kanapie z laptopem na kolanach. Pozycja jest na pewno niezdrowa dla kręgosłupa. Ekran emituje niebieskie światło, a autorka nie ma okularów przemysłowych. Myślogrzybnia pulsuje. Drobny esej o mękach i radości tworzenia wyrasta nieśmiało ponad jej powierzchnię.

Jedna myśl w temacie “Myślogrzybnia”

  1. Super na zakończeniu ten powrót do rzeczywistości. Taka klamra
    Porównanie dzieł do wyrastającego grzyba w połączeniu z takim ogólnym rozumieniem tematów poruszanych porównanym do grzybni również świetnie działa i obrazowo przedstawia co autorka miała na myśli.
    Trochę niejasny fragment o słodkich, ale ciężkostrawnych dziełkach Czy to chodzi o obrażanie czytaczy lekkich opowiadań które mają zabawić tylko a nie doprowadzić do przemyśleń?

Leave a Reply