Miasto – przestrzeń przyjazna człowiekowi czy wroga?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dobry psycholog powiedziałby pewnie: to zależy. Bo miasta, jako że są wytworem człowieka, w istocie przypominają ludzi. Mamy tu więc elementy na pokaz: piękne fasady, zadbane witryny, przyciągające i zapraszające neonowe reklamy. We wnętrznościach miasta są zaś przytulne kawiarnie, cudowne teatry, sklepy z dobrymi towarami albo tanim szmelcem. Są tu też ciemne, ponure i śmierdzące moczem zaułki, gdzie nikt nie chce zostać na dłużej. Uliczki jak układ krwionośny, parki-płuca miasta, ważne budynki jak ważne organy wewnętrzne. Nawet emocje miasta są w gruncie rzeczy naszymi emocjami: nerwowością, gwałtownością albo uśpieniem i melancholią. Miasta są jak ich twórcy. Piękne i brzydkie jednocześnie. Dają możliwości rozwoju i odbierają energię. Bywają przyjazne lub wrogie. To zależy. Zależy od nastawienia, poziomu akceptacji, na który jesteśmy w stanie się wzbić. Zależy od etapu życia. Zależy też, do czego tę miejską przestrzeń porównać. Najpiękniejsze miasto nie może konkurować urodą z cudami natury. W górach czy na odludnych plażach lub w szumiącym, zielonym lesie człowiek czuje się bardziej zrelaksowany, pogodny, spokojny. Dowodzą tego badania naukowe. Obserwując nieskalaną przez człowieka przyrodę, trudno nie zgodzić się z tezą, że Wielki Architekt wspaniałe zaprojektował przestrzeń świata. A człowiek, niezależnie jak bardzo by się starał, ostatecznie ponosi klęskę na tym polu. 

Może akurat jest wiosna, jesteśmy zakochani i wszystko, wliczając miejską przestrzeń, wydaje się piękne? A może życie wali się nam na głowę i miasto jest niczym ciemna pułapka, więzienie? Cóż, jak mówią słowa znanej piosenki: „W życiu piękne są tylko chwile”. Przez większość czasu chyba jednak potrzebujemy spokoju, który miasto przepełnione stresorami nam kradnie. Skądś również wzięło się powiedzenie: „A może tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?” Osobiście znam jedną parę, która dokładnie tak właśnie zrobiła. Nie żałują. 

Literackie obrazy miasta

„Toż to Sodoma i Gomora!” – mawiamy, by podkreślić niedającą się zaakceptować rzeczywistość. Przywołujemy wtedy obraz biblijnych miast, gdzie rozgościł się grzech i zepsucie moralne. Ostatecznie Bóg unicestwił oba te miasta. Nie pozostał kamień na kamieniu. Została opowieść z morałem. Ale ta nauka niestety „poszła w las”, o czym świadczą inne literackie obrazy miast. Szczególnie te pochodzące z pozytywistycznych powieści czy nowel.

Rozwijająca się przemysłowo Łódź opisana w „Ziemi obiecanej” Reymonta to miasto, które kusi nowymi możliwościami. Jednak tak naprawdę wysysa i pożera ludzkie istnienia. Fabryki włókiennicze z jednej strony dają możliwość zarobku, z drugiej zabierają zdrowie, a nawet życie pracującym w nich robotnikom. Miasto jest brudne, lepkie i śmierdzące. To zdecydowanie wroga i nienaturalna przestrzeń. 

Warszawa ukazana w „Lalce” B. Prusa to miasto kontrastów. Widzimy dzielnice zamieszkałe przez klasę robotniczą, gdzie panuje potworna bieda. Z drugiej strony są tu też zadbane, bogate dzielnice, które zamieszkuje burżuazja. To rozwarstwienie społeczne tylko potęguje przygnębiające wrażenie. 

Jeszcze innym literackim miastem przedstawionym jako mało przyjazne miejsce jest Oran, gdzie rozgrywa się akcja „Dżumy” Alberta Camusa. Jest to portowe miasto. Brzydkie, pozbawione drzew i ogrodów. Nie słychać tu nigdy śpiewu ptaków. Za to pełno tu szczurów roznoszących chorobę. A kiedy bramy miasta zostają zamknięte, Oran staje się śmiertelną pułapką dla swoich mieszkańców. 

Kolejnym miastem, o którym warto wspomnieć jest Londyn z „Opowieści wigilijnej”. Karol Dickens wyczulony na los biedoty ukazuje go jako przestrzeń straszną i wrogą. Są tu przytułki i więzienia, bieda i głód. Miasto jest zimne jak lodowate serce Scrooge’a. Wraz z przemianą bohatera za sprawą wydarzeń z udziałem duchów ten obraz łagodnieje. No ale takie są prawa fantastycznych opowieści. 

Rzeczywiste miasta ukazane w literaturze nie są przyjaznymi przestrzeniami. Owszem dają pewne możliwości, lecz cena za to jest niewspółmierna. 

Może jedynie miasta z powieści fantasy, takie jak stolica Narnii Ker-Paravel z książki Lewisa czy siedziba elfów Rivendell opisana w powieści Tolkiena są miejscami bezpiecznymi, monumentalnymi i pięknymi. Pielęgnuje się tam tradycje i pradawną wiedzę. 

Prawdziwe miasta niestety takie nie są. 

Leave a Reply