Mówi się, że połowy są równe. I jeszcze czasem dodaje: i kropka. A ja wam powiem, że mam wątpliwości. Weź połowę kurczaka i połowę konia. Równe są? Hę? Taki mi tu wyszedł przez przypadek żart jak żywcem z „Familiady” wzięty.
Ale teraz tak pół serio:
Niedawno po raz kolejny już w swoim życiu stwierdziłam, że powinnam zgubić parę kilo do lata. Przestrzegam diety i ćwiczę w pewnym studio na urządzeniu o dość niewinnej i ponętnej nazwie „Swan”. Nie dajcie się zwieść tej uroczej nazwie! To iście piekielna maszyna wymyślona chyba przez samego diabła. Ale działa podobno, więc ćwiczę wytrwale. Podczas dzisiejszej trzydziestominutowej sesji, wylewając siódme poty, myślałam właśnie o tych połówkach. Pierwsze piętnaście minut wlecze się jak licho, każda minuta zawiera z pewnością o wiele więcej sekund niż normalna minuta. Druga połowa katuszy upływa o wiele szybciej, mimo że również trwa piętnaście minut. Odpłynęłam gdzieś myślami, zapomniałam, że palą mi się mięśnie i ani się obejrzałam, a „Swan” ogłosił piknięciem koniec ćwiczeń.
Pewnie masz czytelniku podejrzenie, że ćwiczenia fizyczne nie służą mi zbytnio i coś mi się poprzestawiało w którejś połowie mózgu. Właściwie się nie dziwię, ale jestem usprawiedliwiona, bo dieta, „Swan”, koniec roku i reforma edukacji naraz dla nauczycielki to już może być trochę za dużo;) Dodam, że zastosowałam tu pewną gradację, zaczynając od najmniejszej uciążliwości.
Chcę jednak pociągnąć jeszcze przez chwilę temat. Przykład szkolny: pierwsza i druga połowa roku szkolnego. Niby takie same, a jednak drugi semestr to chwilka w porównaniu do pierwszego.
A życie? Do czterdziestki się wlecze, stale na coś czekasz, planujesz i wydaje ci się, że tak zawsze będzie. Po czterdziestce czas przyspiesza. Każdy dzień, tydzień, miesiąc, kolejny rok. Wszystko tak pędzi. Może dlatego, że z górki? Nie narzekam, bo jest lżej.
Kiedy mozolnie wjeżdżasz na szczyt rowerem, czas zwalnia niesamowicie. A z powrotem śmig, śmig i już jesteś na dole.
I na koniec pół refleksyjnie:
W matematyce połowy są równe, ale w życiu to już nie. W życiu i w naturze symetria jest pozorna. Jedna połowa serca jest większa od drugiej. Człowiek musi wybierać między tymi nierównymi połowami. Nie znoszę kompromisów. Zawsze trzeba z czegoś zrezygnować. A nie zawsze się udaje, oj zwłaszcza z tym sercem jest kłopot, jak śpiewał cudowny Zbigniew Wodecki w piosence „Pół na pół”:
Sztuka kompromisu
Moją pasją stała się
Los nie daje bisów, cóż
Przyszło nam żyć pomiędzy, tak i nie
Pół wschodu, pół zachodu
Pół w niebie, pół na dnie
Ja jeden, a strony dwie
Trudno jest pogodzić
Wodę z ogniem, z czernią biel
Często się wychodzi wręcz na szaro
Więc warto pomysł na to mieć
Pół whisky a pół lodu
Pół za, a pół na nie
Ja jeden, a strony dwie
Zatem żyję sobie pół na pół
Czy to takie ważne
Biegnie obok pół na pół
Życie moje półwytrawne
Żyję sobie pół na pół
Dzieląc się na dobre i złe
(x2)
Życie moje pół na pół
W gardle staje ością
Gdy pomyślę pół na pół
Co tu robić z tą miłością
Jak na pół mam kochać Cię
Gdy się serce całe rwie
(x2)
Jak można kochać tak pół na pół
Nie można kochać tak
Nie