Jak wygląda szkoła w Tanzanii?

Większość zgodzi się ze stwierdzeniem, że edukacja jest ważna. Część powie być może, że jest najważniejszym, a przynajmniej jednym z kluczowych elementów w rozwoju człowieka. Przyglądamy się więc szkole uważnie. Porównujemy do systemów edukacji w innych krajach. Wiele rzeczy się nie podoba. Wiele należałoby zmienić.

W wakacje odwiedziłam Tanzanię. Jest to trzeci afrykański kraj, który zobaczyłam. Głównym celem wyprawy było zdobycie Kilimandżaro. Potem jeszcze safari i dwa dni relaksu na Zanzibarze. Plan udało się zrealizować, a nawet zrobić coś ponadto, mianowicie udało się odwiedzić lokalną szkołę w miejscowości Esilalei.

Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Chcieliśmy jednak coś podarować dzieciakom. Zeszyty, kredki? Nie przywieźliśmy nic takiego z Polski. Lepiej jednak kupić coś tam na miejscu, bo w ten sposób wspiera się lokalny rynek. Nasza liderka Zosia poradziła, żeby kupić po prostu jedzenie. Zrzuciliśmy się w sumie na 300 kg produktów: ryż, fasola, ciecierzyca. Starczyło jeszcze na parę litrów oleju.

Do szkoły, którą odwiedziliśmy, uczęszcza ponad tysiąc dzieci, więc pomysł z zakupem jedzenia był najlepszy. Jak się później okazało, wszystko to wystarczyło na zaledwie jeden dzień wyżywienia uczniów. Zdarza się, że posiłek w szkole jest głównym, a czasem jedynym w ciągu dnia. To łamie serce. Zwłaszcza że nasza pomoc to malutka kropla w morzu potrzeb.

Na zdjęciu poniżej znajduje się polowa kuchnia, gdzie przygotowywane są posiłki dla całej szkoły.

Warunki, w jakich uczą się tanzańskie dzieci, chwytają za serce. W jednej klasie uczy się przeważnie około 70 uczniów. Nie mają kolorowych podręczników czy wymyślnych przyborów szkolnych. Tablica, ołówek i zeszyt muszą wystarczyć.

Nie wszystkie dzieci chodzą do szkoły. W licznych rodzinach, gdzie ósemka dzieci to norma, nie zawsze wystarcza na to zasobów.

Droga do szkoły jest długa. Rano trzeba pokonać piechotą kilka kilometrów. Potem nauka i powrót do domu. Kiedy odległości są naprawdę spore, czasem można je pokonać szkolnym autobusem. Mimo to dzieci są radosne, ciekawskie, energiczne. Ale też zdyscyplinowane.

Nauka w szkole podstawowej odbywa się w języku suahili. W szkole średniej już po angielsku, co jest nie lada wyzwaniem, ale też szansą na lepszą pracę w przyszłości. W szkołach prywatnych, które funkcjonują, ale są bardzo drogie, wszystko wygląda lepiej. Nasz kierowca i przewodnik po safari mówił, że swojego 4 letniego syna wysłał właśnie do takiej prywatnej szkoły, żeby zapewnić mu lepszy start.

Wnioski? Miło jest pomagać, jednak trzeba to robić z głową. Można wspierać organizacje pomocowe albo pomóc bezpośrednio konkretnej szkole. Kiedy obdarowujemy drobiazgami dzieci na przykład na ulicy, co często robią turyści z dobrego serca, tak naprawdę uczymy je, że nie warto chodzić do szkoły, bo poza nią też można coś dostać. Jest to niewychowawcze i działa na krótką metę. Prawda jest taka, że edukacja jest jedyną trampoliną do lepszego życia. Lepszego w każdym znaczeniu tego słowa.

Leave a Reply